Rzecznicy Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego – urzędnicy, członkowie korpusu służby cywilnej, pracownicy Biura Rzecznika Praw Pacjenta – co tak naprawdę kryje się za tymi pojęciami? Jak wygląda praca Rzecznika w szpitalu psychiatrycznym? Jakie problemy udaje się dzięki ich pracy rozwiązać? Zapraszamy do krótkiego wywiadu z Anną Panufnik-Onaszkiewicz i Grzegorzem Sajem, którzy przez kilka lat pracowali jako Rzecznicy Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego.
- Jak wspominacie początki swojej pracy w charakterze Rzeczników?
Anna Panufnik-Onaszkiewicz (A.P-O.): Pracę rozpoczynałam w szpitalu klinicznym w Warszawie. Dla początkującego Rzecznika spotkania z personelem medycznym, wśród którego jest wielu zacnych profesorów, lekarzy z wieloletnim dorobkiem, stanowią spore wyzwanie. Ale jest to też szansa na korzystanie z ich doświadczeń, dzięki czemu jest się lepszym Rzecznikiem w przyszłości.
Grzegorz Saj (G.S.): Najbardziej pamięta się „pierwsze razy”. Pierwszy pacjent, pierwsza rozmowa z lekarzem w imieniu pacjenta. Utkwiło mi w pamięci wtorkowe popołudnie, wówczas pracowałem do godziny 15. O 14.50 zapukał do mnie młody, wysoki mężczyzna, poprosił o rozmowę, a w jej trakcie o towarzyszenie mu w spotkaniu z lekarzem prowadzącym. Sytuacja pacjenta wymagała podjęcia działań jeszcze w tym samym dniu. Poszliśmy do lekarza, to było spotkanie trzech zestresowanych mężczyzn: pacjenta, lekarza i Rzecznika. Pacjent stresował się faktem, że zwraca się do swojego lekarza w towarzystwie Rzecznika. Lekarz stresował się obecnością Rzecznika, a ja stresowałem się całą sytuacją, bo dopiero zaczynałem pracę i zbierałem doświadczenia. Rozmowa była jednak konstruktywna i stała się początkiem bardzo dobrej współpracy z panem doktorem na rzecz tego oraz innych pacjentów.
- Czy praca Rzecznika w szpitalu psychiatrycznym jest trudna?
G.S.: Jest to praca specyficzna, gdyż człowiek jest zmuszony do działania samodzielnego i samotnego. Wokół są pacjenci, personel medyczny, ale Rzecznik działa sam. Koleżanki i kolegów z pracy ma rozsianych po całej Polsce. Oczywiście, w sytuacjach trudnych zawsze można liczyć na wsparcie przełożonych i współpracowników.
A. P-O.: Rzecznik jest urzędnikiem, ale pracuje bezpośrednio przy łóżku pacjenta. Jesteśmy jedynym urzędem w Polsce, który jest tak blisko osób w kryzysie psychicznym, nawet w trakcie ostrej fazy choroby. Rzecznicy wchodzą do izolatek, są przy pacjencie przypiętym pasami do łóżka, przy dziecku, które tęskni za rodzicami, koleżankami i kolegami. Jest to więc praca wymagająca odporności i psychicznej i fizycznej.
- Czy zatem każdy może być Rzecznikiem w szpitalu psychiatrycznym?
A. P-O.: Warunki formalne, jakie należy spełnić, zapisane są w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego. Formalności to jednak nie wszystko. Istotne jest także doświadczenie praktyczne w kontaktach z osobami w kryzysie psychicznym, umiejętność słuchania, umiejętność oceny, co jest dla pacjenta dobre, jak mu pomóc żeby nie zaszkodzić. Rzecznik jest swego rodzaju mediatorem: stoi pomiędzy pacjentem, jego rodziną, personelem, instytucjami zewnętrznymi i musi dobierać takie narzędzia, aby służyły one obiektywnemu dobru pacjenta. Nie jest to praca schematyczna, wymaga kreatywności i nieszablonowości.
- Lekarze, pielęgniarki, terapeuci, psychologowie – jakie jest Wasze doświadczenie współpracy z personelem medycznym?
G.S.: Miałem zaszczyt pracować w oddziałach psychiatrycznych czterech krakowskich podmiotów leczniczych: Szpitala Uniwersyteckiego, Szpitala im. św. Ludwika, Szpitala Wojskowego i Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego. Współpracę z personelem tych placówek wspominam bardzo dobrze. Praca Rzecznika polega na racjonalnym wyważeniu interesów pacjenta, jego rodziny oraz lekarza,. W swojej pracy spotkałem się z personelem „współpracującym”, miały miejsce przypadki, gdy to sami lekarze kontaktowali się ze mną, abym spotkał się z pacjentem i zainteresował się jego sprawami. Oczywiście, zdarzało się, że różniliśmy się w ocenie tej samej sytuacji. Różnica poglądów jest jednak niejako wpisana w rolę Rzecznika. Najważniejsze jest znalezienie rozwiązań służących dobru pacjentów.
A. P-O.: Ja z kolei pracowałam w szpitalach w Warszawie i okolicach. Pomagałam i dzieciom, i osobom starszym, i osobom dorosłym uzależnionym i pacjentom w oddziałach sądowych. Skuteczna pomoc dla każdego z nich nie byłaby możliwa bez konstruktywnej współpracy z personelem. Pacjent w szpitalu nie jest bowiem pacjentem Rzecznika, pacjentem ordynatora czy pacjentem sądu, ale człowiekiem, któremu razem powinniśmy pomóc. Jeden z ordynatorów w szpitalu klinicznym, z tytułem profesora przed nazwiskiem, zapraszał mnie na odprawy personelu Kliniki, zapraszał mnie do swojego gabinetu, gdzie ze mną, wówczas Rzecznikiem młodym stażem, omawiał skomplikowane prawnie sytuacje pacjentów, oczekując wsparcia, wskazania ścieżki postępowania. To pokazuje, że dobra współpraca jest kluczem do sukcesu.
- Czy zapadła Wam w pamięć jakaś szczególna sytuacja kontaktu z pacjentem?
A. P-O.: Przychodząc rano do pracy, nigdy nie wiemy, co nas spotka w ciągu dnia. Nigdy nie zapomnę poranka, gdy do mojego pokoju wbiegł młody mężczyzna, trzymając w ręku kartkę papieru. Położył ją na moim biurku i bez słowa wybiegł. Na zmiętej kartce papieru były krótkie słowa pożegnania tego mężczyzny kierowane do jego córki, którego ostatnie zdania brzmiało: „Idę popełnić samobójstwo”. Zostałam z tym sama. Nie namyślając się długo, udałam się na teren szpitala, poszukując wzrokiem tego pana. Udałam się na Izbę Przyjęć, prosząc o pomoc i przekazując informację o zagrożeniu dla życia mężczyzny. Lekarze natychmiast zawiadomili policję, która rozpoczęła poszukiwania. Zakończyły się one szczęśliwie. Do dziś zastanawiam się, co by było, gdybym tę zmiętą kartkę papieru odłożyła bezrefleksyjnie na bok.
G.S.: Utkwiła mi w pamięci 17-letnia pacjentka, Olka. Przebywała w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, gdzie podpaliła świetlicę. Została przewieziona do szpitala psychiatrycznego, jako osoba zagrażająca sobie i innym została zamknięta w izolatce. Nie mogła wychodzić z innymi pacjentami na spacery, nie jadła posiłków z koleżankami i kolegami. Personel oddziału przez kilka tygodni bezskutecznie ubiegał się w sądzie o przeniesienie jej do oddziału o wzmocnionym stopniu zabezpieczenia. Sędzia trzykrotnie wydał postanowienie, które nie dawało możliwości skierowania jej do innego szpitala. W końcu wspólnie z matką pacjentki udaliśmy się do przewodniczącej wydziału rodzinnego i nieletnich, która osobiście zainteresowała się sytuacją Olki i w ciągu 30 minut wydała właściwe postanowienie, na mocy którego mogła ona być przeniesiona do innego szpitala.
- Czego należy życzyć Rzecznikom Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego?
A. P-O. i G.S.: Wielu skutecznie załatwionych spraw, dających zadowolenie pacjentowi, ale i im samym.
Grzegorz Saj jest obecnie dyrektorem Departamentu ds. Zdrowia Psychicznego w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta, Anna Panufnik – Onaszkiewicz jest jego zastępcą. Wieloletnie doświadczenie zdobyte w szpitalach psychiatrycznych wykorzystują obecnie do kierowania pracami departamentu, którego pracownikami są Rzecznicy Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego.